Deargon Kanewos | |
---|---|
Wiek | około 50 |
Pochodzenie | Ponkee-Laa |
Kultura | Ponkee-Laa |
Zajęcie | Kapłan Reagwyra
Wielki Skarbnik Świątyni Miecza |
Deargon Kanewos to Wielki Skarbnik Świątyni Reagwyra w Ponkee-Laa. Jest zarówno jednym z najpotężniejszych kapłanów jak i ludzi w mieście.
Wygląd i charakter[]
Deargon to około pięćdziesięcioletni mężczyzna. Nie jest człowiekiem urodziwym. Ma pomarszczoną twarz, ospowatą cerę, ostre policzki. Jego głęboko osadzone oczodoły rozdzielone są ptasim nosem. Usta przypominają ślad po uderzeniu toporem, jednak gdy się uśmiecha, może sprawiać wrażenie sympatycznego. Do przeraźliwej twarzy nie pasują jego łagodne, ciemne oczy, wyrażające inteligencję. Jego energiczny, młody głos również psuje niekorzystne pierwsze wrażenie.
Deargon jest gorliwie wierzącym człowiekiem o wielkiej charyzmie. Wspaniały mówca. Jest oddany swemu bogu. Dla swojego boga nie cofnąłby się przed niczym, chociaż nie sprawia wrażenia fanatyka religijnego. Wręcz przeciwnie, wydaje się być rozsądnym i spokojnym człowiekiem. Cetron wspomina go jako człowieka niezwykle pomysłowego i opanowanego.
Historia[]
Będąc dzieckiem przyjaźnił się z Cetronem-ben-Goronem. Razem zaczynali działać w półświatku Ponkee-Laa. Deargon jako złodziej wykazywał się pewną ręką, żelaznymi nerwami oraz kreatywnością.
Czterdzieści lat wcześniej, gdy Deargon miał około trzynastu lat, w czasie wielkiej procesji na święcie Drogi Poświęcenia, doszło do nawrócenia złodzieja. W tłum pątników wpadła banda ciężkozbrojnych żołnierzy Imperium. Byli wyznawcami Wielkiej Matki, chcącymi sprowokować wyznawców Pana Bitew. Wybuchło zamieszanie, podczas którego jeden z wiernych niosący gablotę z Mieczem Reagwyra upadł. Deargon pomógł mężczyźnie, ratując relikwię przed upadkiem. W tumulcie zgubił Cetrona. Spotkał go na następny dzień. Deargon był roztrzęsiony. Po dotknięciu relikwii, zapragnął zmienić swoje życie i zerwać z grzechem. Dwa dni później zaczął nowicjat.
Zaszedł na jedno z najwyższych stanowisk w Świątyni. Od dziesięciu lat ma bezpośredni dostęp do Dengothaaga. Wciąż jednak utrzymywał kontakt z Cetronem. Obaj wyświadczali sobie przysługi. Przywódca gildii wynajmował swoich ludzi gdy ktoś groził pielgrzymom lub uszczuplał świątynny skarbiec. Deargon zaś pomagał gildii rozwiązywać problemy ze strażą.
Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód[]
Światło na klindze miecza[]
Deargon informuje swojego przyjaciela, że Wielki Miecz, Dengothaag, został skradziony. Sprawa jest o tyle poważna, iż stało się to w przeddzień wigilii Drogi Poświęcenia. Miecz, który słynął z uzdrawiania wiernych, był zwykle niesiony podczas procesji z okazji tego święta. W rzeczywistości jednak, prawdziwy Dengothaag nie został skradziony. Nikt oprócz najwyższych dostojników świątyni nie wie, że prawdziwy oręż Pana Bitew znajduje się w podziemiach świątyni i że podczas procesji wystawiana jest jedynie kopia, czerpiąca moc z oryginału. Kapłanom zależy na tym, by nikt nie dowiedział się prawdy.
Deargon jest na tyle zdesperowany, że w tajemnicy przed swoim zakonem, prosi przywódcę gildii złodziejskiej o pomoc. Informuje ich, że zaginęła prawdziwa relikwia, nie wiadomo jednak, czy Deargon wie o prawdziwym Dengothaagu czy jest przekonany, że zaginął prawdziwy miecz.
Cetron twierdzi, że jedynym człowiekiem, który byłby na tyle szalony, by skraść miecz, jest jego podopieczny Altsin. Ten jednak nie mógł tego uczynić, gdyż tej nocy pił z nesbordskimi piratami. Wzywa go do siebie, mając nadzieję, że chłopak wpadnie na jakieś rozwiązanie. Ponadto, kapłan nie wyczuwa w chłopaku aury Miecza. Razem z Cetronem informuje go o zaistniałej sytuacji.
Deargon przekonuje złodziei, wbrew ich wątpliwościom, iż miecz wciąż znajduje się w mieście. Mówi im, że nikt nie skontaktował się w sprawie okupu. Altsin dochodzi do wniosku, że świętokradcy prawdopodobnie nigdy tego nie uczynią, bojąc się zemsty każdej Świątyni Pana Bitew na kontynencie. Deargon zgadza się, mówiąc, że nawet ich przeciwnicy, kapłani Wielkiej Matki, nie byliby na tyle nierozsądni kradnąc najcenniejszą relikwię Reagwyra.
Bardziej go interesuje jednak strona techniczna kradzieży. Pyta Altsina jak on by się do tego zabrał. Z uwagą przyjmuje komentarze młodego złodzieja, który poleca mu sprawdzić mu mnichów, którzy mogą mieć jakieś słabości lub być szantażowanymi. Tacy ludzie mogli paść ofiarą porywaczy, dostarczając im informacji niezbędnych do przeprowadzenia skoku.
Na koniec kapłan daje do zrozumienia złodziejom, że nie cofnie się przed niczym by odzyskać relikwię. Przez lata obcowania z relikwią, która dokonuje cudów, jest przekonany, że to naprawdę boski oręż. Mierzi go myśl, że kalają go świętokradcze łapy. W razie niepowodzenia misji, obiecuje urządzić krwawą łaźnię winnym, których sam znajdzie, jeżeli będzie musiał. Na odchodne, mówi złodziejom, że będzie lepiej dla wszystkich, jeżeli wywiążą się z zadania.